„Niechcemisizm” to straszna przypadłość. Mnie także dopada i chociaż lubię leniuchować to często jestem zła sama na siebie, że nie zrobiłam czegoś, czego chciałam. Czasem potrzebuję impulsu z zewnątrz, takiego motywacyjnego kopa. Zazwyczaj działa na mnie wypowiedzenie tych paru słów: „Ty i tak pewnie tego nie zrobisz”. Po tych słowach zapada cisza i zaczyna się wewnętrzny monolog.
„CO?! Ja tego nie zrobię?! Chyba sobie kpisz! Jeszcze zobaczysz Ty, Ty….. !” to i wiele innych stwierdzeń pojawia się w mojej głowie. Tym razem zebrałam na tyle odpowiedniej motywacji w sobie, że nie potrzebowałam żadnej dodatkowej.
Nareszcie wzięłam się do roboty i stworzyłam własny balkonowy ogródek. Nie obyło się bez pomocy w sprawach technicznych, ale przecież nie wszystko muszę umieć zrobić sama.
To przedsięwzięcie okazało się dość tanie i nie zbyt czasochłonne, ale trzeba się za nie zabrać, żeby się o tym przekonać.

Skrzynki, które pozostały po jabłkach i zalegały w piwnicy, o jedną deskę skrócił mój tata. Ja zajęłam się malowaniem i sadzeniem. W czeluściach piwnicy odnalazłam starą białą farbę sufitową, oddzieliła się już od niej woda. Do malowania ścian się nie nadawała, ale do skrzynek jak najbardziej.

Następny etap to wypełnianie. Ku mojemu zdziwieniu potrzebne było, aż 100 l ziemi (ok. 13zł). Do skrzynek włożyłam po 2 czarne worki na śmieci 60l. Każdy z nich został starannie wypełniony ziemią.
![]() |
Bazylia Magic Mountain |
![]() |
Tymianek cytrynowy |
![]() |
Oregano złote |
Tymczasem uciekam na Targi Wnętrz Home&Garden.
Miłego dnia 🙂